„Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie”.

(Phil Bosmans)

piątek, 28 grudnia 2012

Święta i po Świętach… oraz małe komplikacje …

       Tegoroczne Święta były dla Nas kolejnymi bardzo wyjątkowymi świętami. Bardzo baliśmy się tym razem,że spędzimy je osobno. Michasia po roku spokoju dostała przed świętami we wtorek pierwszych napadów. Na początku myśleliśmy,że przestraszyła się albo poczuła niepewnie i dlatego „buczy” i krzywi się jednak kolejne takie zachowania rozwiały Nasze wątpliwości. Napady niestety wróciły. Przestraszyliśmy się bardzo. Widmo świąt na oddziale neurologii nie dawało Nam spokoju. Skontaktowałam się na następny dzień z panią doktor Małgorzatą Krause pod której opieką jest  Michasia odkąd jesteśmy pacjentami wrocławskiej neurologii i pani doktor zdecydowała się wprowadzić „Hasi” Keppre. Mimo nowego leku Michasia miała bardzo kiepska sobotę. Kilka napadów w odstępach co najwyżej półgodzinnych totalnie Nas załamały. Doświadczenie które nabyliśmy na neurologii pozwoliły nam jednak trzeźwo ocenić sytuację i poczekać na rozwój sytuacji. Pani doktor zwiększyła nam dawkę leków i czekaliśmy. Wigilię spędziliśmy w Jaworze z rodzicami oraz siostrą mojej Mamy i moimi dwoma kuzynami. Michasia miała trzy krótkie „zawieszenia” więc nie było tak źle. Mikołaj Nas odwiedził. Dziewczynki zadowolone z prezentów a to najważniejsze… Maja w końcu ma wymarzoną sztalugę więc tylko patrzeć jak będą na ścianach naszego mieszkanka wisieć obrazy spod jej ręki. Drugi dzień świąt mieliśmy troszkę niespokojny bo Michasia miała kilka krótkich napadów. Do dzisiaj w miarę ok. Mamy nadzieje, że Mała pójdzie na leczenie i będzie dobrze… 



Przed samą wigilią w niedziele mięliśmy troszkę niespodziewanych choć zapowiedzianych gości. Odwiedziła Nas siostra Bogdana Gosia z mężem Pawłem i córcią Julcią ;-) Dziewczynki dawno się nie widziały więc nie mogły się oderwać od siebie a my spokojnie mogliśmy sobie porozmawiać. Było miło i przyjemnie. Szkoda, że tak rzadko się widujemy jednak jak to mówią „life is brutal” i przez to czasu brak ;-) Pozdrawiamy ich gorąco ;-)


Nasze Robaczki ;-)


Siostrzyczki

***
Kochani dziękujemy Wam za pamięć i przepiękne życzenia. Dziękujemy,że Nas wspieracie. Otrzymaliśmy wiele pięknych e-maili i wiadomości od Was z chęcią pomocy. Z góry Wam wszystkim za nie dziękujemy. 
Ania i Bogdan
***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz