„Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie”.

(Phil Bosmans)

Michasia ur. 02.06.2011 r.

          Nasza Michasia urodziła się 2 czerwca 2011 r. w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy. Niestety mimo szczerych chęci do porodu naturalnego Mój stan pozwalał tylko na cesarkę cięcie. O godzinie 11:02 Nasza Michasia była już z Nami…Dostała 10 pkt w skali Apgar. Byliśmy szczęśliwi...

  
        Następnego dnia 3 czerwca miałam Nasze Szczęście odebrać z oddziału noworodkowego po całej nocy spędzonej bez niej na sali pooperacyjnej. Towarzystwo dopisywało bo leżało Nas na sali cztery "pocięte" więc nie było tak źle. Położne i pielęgniarki opiekujące sie Naszą Michasia powiedziały jednak, że nie mogę zabrać Małej na położnictwo bo jest pod obserwację lekarzy. Usłyszałam, że mogę ją przystawiać do piersi. Mała chętnie dossała się jednak po chwili odchylała główkę i zaczynała się dziwnie zachowywać. Na koniec zaciskała mocno szczękę i ulewała ślinę. Po dwóch takich jak się później okazało napadach Mała wylądowała na tzw „Erce” czyli Pododdziale Intensywnej Terapii Wcześniaków, Noworodków i Dzieci Chwilę później pobrano Małej płyn mózgowo-rdzeniowy aby wykluczyć przede wszystkim zapalenie opon mózgowych. Płyn był przejrzysty i posiew na Nasze szczęście nic nie wykazał.   



             Kolejne dni i kolejne badania. Konsultacja neurologa i badanie eeg nie były dla Nas pomyślne. Mając w pamięci napady z 25 godziny życia Michalinki zdawałam sobie sprawę, że do może być padaczka. Jednak nie dopuszczałam tego do siebie powtarzając sobie, że każdy może mieć w swoim życiu taki napad (mimo, że było ich kilka). Michasia dostawała od pierwszych napadów Luminal.wyciszył ją na tyle, że ostatnie napady zanotowaliśmy wieczorem 4 czerwca. Badania metaboliczne wyszły również w porządku.

  
          9 czerwca ponownie mogliśmy wziąć Naszą "Hasię" na rączki. jakie to wielkie szczęście moc ponownie przytulić taką Małą do swojego serca. Tatuś mógł po raz pierwszy przywitać się bez szybek z córeczką ;-)


      

            Mała nie miała napadów do końca pobytu na "Erce". Pod jego koniec został wykonany rezonans magnetyczny głowy który również wyszedł dla Nas pozytywnie.






14 czerwca wróciliśmy razem do domu ;-)

Tak Nam razem we czwórkę płynęły tygodnie... Michasia rosła i nie było żadnych oznak napadów. 
















Dzień przed chrztem Michasi był ostatnim Naszym spokojnym dniem. Podstępna "EPI" - tak ładniej brzmi wróciła. Nie wiedzieliśmy jednak, że to początek całej Naszej historii - Michalinki historii...